Najpierw rozstawiano chorągwie w szyku klinowym. Na czele takiej chorągwi stali najlepiej uzbrojeni kopijnicy posiadający więc największa siłę "przebicia". Ustawieni oni byli po kilku w rzędach (o ich szerokości decydowała liczebność chorągwi). Nazywani byli w literaturze ówczesnej antesignani, czyli przedchorągiewni. Za nimi stali chorąży z chorągwią i otaczający go gorzej uzbrojeni kopijnicy, którzy też osłaniali skrzydła chorągwi; na samym końcu stali strzelcy.
Chorągiew ruszała stępa, by po kilkuset krokach przejść w kłus, Z chwilą zbliżenia się przeciwnika rozpoczynał się ostrzał kuszników, następnie chorągiew przechodziła w galop ( cały czas ostrzeliwując przedpole kopijników ). W momencie kiedy za chwilę miało dojść do starcia pochylano kopie i przechodzono w cwał. Uderzenie takiej masy ciężkozbrojnego rycerstwa miało przełamać szyk przeciwnika i wbić się klinem w jego linię. W tym momencie kruszono kopie i dochodziło do walki na miecze, chociaż zdarzali się walczący małymi toporkami rycerskimi, buzdyganami lub inną krótką bronią obuchową, należy jednak pamiętać, że miecz był bronią rycerską i przeważał wśród walczących. Podobnie musiała wyglądać bitwa koronowska, tyle że przed właściwa walką miały miejsce popisy harcowników i tak np.: ¦lązak, Konrad Niemcz wyzwał do walki Jana Sczyckiego herbu Doliwa i został przezeń pokonany i zrzucony z konia na oczach obu stron.
Po zmaganiach harcowników następuje bitwa podobna do opisanego wcześniej starcia chorągwi w szyku kolumnowo - klinowym. Ale oddajmy głos Długoszowi:
" Szyki ścierają się z potężnym okrzykiem [...] Obydwie strony wytrwale wytrzymują ataki walczą bardzo dzielnie. Jedno i drugie wojsko walczyło przez jakiś czas jednakową odwagą i zawziętością. [...] Wśród najzawziętszej zatem bitwy między obydwoma wojskami, kiedy żadna strona nie ustępowała ani się nie wycofywała, ogromnym wysiłkiem obie strony tak się zmęczyły, że nastąpiło jakby zgodne z umową przerwanie walki. Jedno i drugie wojsko ogłasza zatem, by przez jakiś czas przestrzegano zawieszenia broni."
Następuje zawieszenie broni podczas którego rycerze mogli nieco odpocząć przed nowymi zmaganiami. Potem toczy się nowa walka, ale ona również nie przynosi rezultatu - obie strony walczą równie dzielnie i zacięcie. Kiedy walczący niemal słaniają się po długiej walce następuje kolejna przerwa.
Ten odpoczynek jest ze wszech miar ważny do opisania bowiem zachowania rycerzy podczas zawieszenia broni są doskonałym przykładem przestrzegania reguł kodeksu rycerskiego, niemal są wzorem postępowania dla przeciwników przestrzegających zwyczajów rycerskich. A co ważne podobnych przykładów niewiele znajdziemy nawet w zdawałoby się rycerskim średniowieczu. Niech zobrazują nam to słowa kronikarza:
Rycerze "wycierają z potu siebie i konie, opatrują rany, odpoczywają, rozmawiają i wymieniają jeńców, nawzajem oddają zagarnięte przez jednych i drugich konie, dla których rozpoznania można było podejść do wojska wrogów. Posyłają sobie nawzajem wino dla ugaszenia pragnienia i usuwają z pola ludzi zrzuconych w walce z koni, cierpiących z powodu ran nie mogących się podnieść, żeby ich nie podeptano tak, że nieświadom rzeczy mógł być przekonany, że to nie są wrogie, ale związane największa przyjaźnią oddziały."
Po tak spędzonym odpoczynku rozpoczęła się ostatnia faza tej bitwy. Początkowo przebiega ona niemal jak poprzednie, ale gdy rycerz polski Jan Naszan z Ostrowca z rodu Toporczyków zrzucił z konia chorążego Henryka Franka i zdobył noszoną przez niego chorągiew samego mistrza von Plauena, upadł duch bojowy w Krzyżakach. Uniesieni sukcesem Polacy uderzyli ponownie na szeregi zakonne i przełamały ich szyki. Rozpoczęła się ucieczka i niestety już nierycerskie dobijanie uciekających i pochwytywanie jeńców. Szybko zapadające ciemności przeszkodziły w pogoni i wielu zdołało umknąć z pogromu.
Pomimo całej wspaniałości kunsztu rycerskiego walczących, sposób w jaki przedstawia jej znaczenie Długosz jest co najmniej śmieszny. Otóż pisze on:
"Rzadko za naszych czasów pamiętano tak sławną bitwę nawet miedzy chrześcijanami a barbarzyńcami, w której by z taka dzielnością i taką wytrwałością walczący po obu stronach zabiegali o zwycięstwo. I chociaż wspomniane zwycięstwo pod Koronowem było w istocie mniejsze niż pod Grunwaldem, ale jeśli się weźmie pod uwagę niebezpieczeństwo, zapał i wytrwałość w walce, zwycięstwo walczących należy stawiać wyżej od grunwaldzkiego."
Na koniec naszych rozważań nad bitwą koronowską zadajmy sobie jeszcze jedno pytanie; co zadecydowało o tym, że ta bitwa była tak odmienna od chociażby bitwy pod Grunwaldem. Pytanie wymaga złożonej odpowiedzi, najpierw trzeba sobie odpowiedzieć czym ona się wyróżniała spośród innych setek bitew średniowiecza?
Wydaje się rzeczą oczywistą, że rzadko spotykaną w średniowieczu, co może dziwić, szlachetnością z obu stron, tym że walczący traktowali ją niemal jak turniej z wszystkimi zasadami panującymi na takich " imprezach", dziwi zwłaszcza owa wymiana koni i przesyłanie sobie nawzajem wina, dziwi nawet samego Długosza, a więc człowieka z tamtej epoki, dlatego tak głośno pochwala obie strony i gloryfikuje aż do przesady znaczenie bitwy tylko , wydaje się , po to by zwrócić uwagę na ten fenomen. Istotnie musiało to być niezwykłe i takie jest do dzisiaj.
Co zatem spowodowało takie zachowanie u wydawało by się śmiertelnych wrogów? Wydaje się nam, że zaważyła tutaj niezwykle prozaiczna przyczyna , mianowicie obecność po obu stronach znakomitych rycerzy, wychowanych w tradycji czci rycerskiej, szacunku dla dzielnego przeciwnika, czy wreszcie obyciu dworskim większości rycerzy, trzeba pamiętać, że byli to dworzanie, a wielu z nich służyło także na dworze króla węgierskiego, na którym obowiązywały wspomniane wyżej zasady. Jest jeszcze jedna przyczyna, chodzi o to, że siły krzyżackie w tej bitwie stanowili goście i zaciężnicy zakonni, ludzie często z dalekich krajów, a więc nie mający żywotnych interesów w walce z Polakami, nie czujący nienawiści, a także strona polska wolała przedstawiać intrygom krzyżackim prawdziwy obraz Polaków, nie barbarzyńców, ale rycerskich wojowników znających obyczaj zachodni cywilizowanych narodów.
Jest jeszcze jedna, ostatnia przyczyna tego, że bitwa ta była inna niż grunwaldzka. Chodzi nam oczywiście o brak piechoty w samej bitwie. Wiadomo bowiem, że formacja ta nie miała interesów w braniu jeńców, nie mogła liczyć na okup, gdyż ludzie w niej służący nie byli szlachetnie urodzonymi, rekrutowali się z plebsu, a z takimi ludźmi nikt się nie układał. Nie znali oni też rycerskiego obyczaju i kiedy sami ginęli nie oszczędzali innych. Ta formacja miała już niedługo zmienić pole bitew, zamienić je krwawe jatki, gdzie ginie wszelka szlachetność.
Można zatem wysnuć wniosek z naszych rozważań, że była to ostatnia wielka bitwa rycerstwa w starym zużywającym się stylu. Teraz miała królować piechota, artyleria i wojsko zaciężne, a rycerstwo wraz z ze swoimi wzorcami miało odejść do lamusa historii.

