Teorie spiskowe zawsze gdzieś czają się za węgłem i tylko czekają na dobrą okazję, żeby ruszyć do boju i opętać znowu umysły naiwnych/łatwowiernych (niepotrzebne skreślić). Jakąż znakomitą okazję mają obecnie, kiedy media aż zachłystują się od relacji na temat strasznej pandemii, przerażającej choroby, która grozi nam niczym dżuma w czasach opisywanych przez Camusa (to nic, że zmarło na nią na całym świecie 5 000 osób, podczas gdy na zwykłą grypę co roku umiera około 250.000). Nie dało się wykombinować, że ów wirus, noszący w sobie elementy zwykłej grypy, choroby świń i grypy ptasiej, został specjalnie zmutowany przez jakąś grupę, która w ten sposób zamierzała rozprawić się z ludzkością. To byłoby nie za bardzo wiarygodne, ale oto jest teoria, przesłana e-mailami (a jakże). Autorzy tych e-maili podpierają się autorytetem minister zdrowia kraju cywilizowanego i rozsądnego jakim jest Finlandia. Każdy może sobie kliknąć na link do YouTube i posłuchać co też owa pani minister mówi. A mówi rzeczy od razu łapiące za serce i przemawiające do wielbicieli teorii spiskowych - że nie wirus, lecz akcja szczepień jest sposobem na... pozbycie się dużej części niepotrzebnej nikomu nadmiernej populacji Ziemi. Szczepionki są niebezpieczne i nie chronią, a wręcz przeciwnie - spowodują więcej zgonów niż sama choroba. Ale przerażone widmem zarazy kraje każą są ludziom szczepić, zdobywając w ten sposób łatwo ofiary swoich niecnych zamiarów. I to jakie! Małe dzieci, kobiety w ciąży, ludzi młodych. To skuteczny sposób na wybicie tych, którzy są najsilniejsi i z racji wieku gotowi do "produkcji" kolejnych osobników...
Pani wygląda dość nobliwie, ale mimo to ja, stara sceptyczka, wykonałam niewielki "research" i szybciutko okazało się, że Rauni-LeenaLuukanen-Kilde nie jest ministrem. Do czasu wypadku samochodowego, który pozbawił ją zdolności wykonywania pracy zawodowej, była szefem służb medycznych w jednej z fińskich prowincji. Od tego czasu głównie opowiada o swoich spotkaniach z UFO, podpierając się nie tylko dawnym swoim tytułem, ale także innymi, włącznie z tytułem ministra zdrowia całej Finlandii. Twierdzi, że bywała na różnych konferencja, ale jakoś nie ma tego żadnych śladów. Wierzy w całą masę teorii spiskowych i takie propaguje.
No właśnie - ja sprawdziłam, a inni? Niestety, Internet jest wprost napakowany takimi i innymi sensacjami, które ludzie traktują z pełną powagą, nie analizując ich, nie zadając pytania, czy to prawda.
Od dłuższego, jak się okazuje, czasu w Internecie krąży rewelacja na temat leczenia raka. To tzw. Cancer Update - najnowsze wyniki badań prestiżowej instytucji naukowej, jaką jest Johns Hopkins University w Stanach Zjednoczonych. Czytamy w nim, że chemioterapia i radiacja są fatalne, że zamiast nich powinno się stosować metody alternatywne itp., itd. ¦miałe twierdzenia, szczególnie kiedy pochodzą z tak szanowanej instytucji naukowej - powstałej w 1876 roku jako pierwszy na zachodniej półkuli ośrodek oparty na wzorach europejskiej instytucji naukowej.
Oczywiście, trzeba tylko pogrzebać, żeby odkryć, że to totalna bzdura. Na stronie internetowej
http://www.snopes.com można wpisać dowolne hasło i sprawdzić, czy to autentyk czy tzw. hoax. Bzdura, ktoś podszył się pod tę szacowną instytucję i przekazuje naiwnym bzdurne informacje. Na tej samej stronie internetowej przeczytać można oświadczenie Johns Hopkins University, w którym wyraźnie odcina się on od przypisywanego mu e-mailu i apeluje o niestosowanie się do zaleconych tam metod i nieodrzucanie metod tzw. tradycyjnych. Jak wiemy, przypomina, setki tysięcy ludzi chorych na raka przeżyło dzięki radiacji i chemioterapii, a zatem nie można tych metod dyskredytować bez dokładnej znajomości każdego konkretnego przypadku.
Internet daje możliwość wysyłania do innych wszelkiego rodzaju bzdur pod płaszczykiem prawdy. Dostajemy zawiadomienia od banków, że oto powinniśmy uaktualnić dane dotyczące naszych kont czy pożyczek. Noszą loga owych firm, wyglądając dość wiarygodnie. NIGDY nie wolno na nie odpowiadać i udzielać żadnych tego rodzaju informacji e-mailem. Aż trudno uwierzyć, ale słynne tzw. afrykańskie oszustwo, polegające na wysyłaniu do ludzi listu o zamiarze transferu grubych milionów, wyraźnie musi działać, skoro takie maile nadal się pojawiają. O naiwności ludzka!!!
Tu w tych pierwszych przykładach chodzi jednak ne o pieniądze, ale o zdrowie człowieka. Nigdy nie wierzmy takim sensacyjnym informacjom bez sprawdzenia ich źródła. Większość z nich to niestety bzdury.
Internet pozwala na nieprawdopodobne docieranie informacji z jednego końca świata na drugi, w ciągu zaledwie sekund. Można wymyślać, podawać nieprawdziwe dane, kłamać, ukrywać swoją faktyczną tożsamość - musimy być na to wyczuleni. A ponieważ tak powszechne jest używanie komputerów przez dzieci - uczulanie ich na zagrożenia kłamstwami, oszustwami i bzdurami powinno być ważną częścią procesu wychowania. Bez tego owi młodzi, wzrastający w symbiozie z komputerem ludzie epoki Internetu będą bezbronni - już i tak niełatwo im czasem odróżnić rzeczywistość pozakomputerową, tzw. real, od wirtualnej.
Z Internetu biorą jak swoje, bez pytania. Tak uczyniła swego czasu obecna na naszym rynku cotygodniowa gazeta przedrukowując bez zgody autora - ku jego oburzeniu - jego wspomnienia, a na jego interwencję tłumacząc, że przecież dzięki temu przeczytali to jej czytelnicy! I to nie mały Jaś, tylko redaktor naczelny owej gazety. W dodatku nawet nie przeprosił. Widocznie wydaje się, że przestrzeń informacyjna w Internecie nie rządzi się normalnymi zasadami etyki. A przecież powinno się zachowywać w niej takie same zasady kultury, etyki jak w każdej innej, tej w realu. Ale ponieważ tak nie jest - miejmy się na baczności. Bo możemy dotkliwie ucierpieć, dając się nabrać oszustom.