Już qwa dalej nie mogę. Afera normalnie jak talala. 200 dzieci a te "ukradły" 22 kotlety. Kto się nie zywił w stołówkach to zapewne nie wie, że jedzeniatam gdzie stołuje się dużo osób nawet jak się skrupulatnie wyliczy zawsze zostaje.
Przypomina mi się afera w telewizji jak to dziadek ukradł kostke masła. Prosze bardzo też się chcę w takim razie do czegoś przyznać. Jak mieszkałem w internacie to chodzilem na repety poobiednie więc zjadałem czyjeś porcje a przeciez ten ktoś mógłby po nie przyjść kiedyś.
Tak tak przeze mnie kilka osób w internacie i szkole chodzilo głodnych, bladych, chudych i niedożywionych. To cud że kierowniczka internatu się nie dowiedziała, posiedziałbym parę latek. A kogo to obchodzi że normalne porcje były tak mizerne, że dwie godziny po obiedzie chodziłem w te i we wte myśląc co by tu zjeść.
Acha kradłem też chleb ze stołówki po śniadaniu i trzymałem w szafce na później. Z tego powodu nie jednokrotnie zawartośc szafki lądowała za karę na moim łóżku gdy wychowawczyni robiła przegląd higieny
To były fajne czasy aczkolwiek wielce demoralizujące. Buahahaha xD